Grań Kościelców (2 173 m npm)

(Wpis historyczny, maj 2017)

Podejścia do tej graniówki miałyśmy z Iwonką dwa. Pierwsze, nieudane, zakładało start z Wrocławia o 4 w nocy, szybki dojazd, szybkie podejście i szybkie wstawienie się w ścianę. Oczywiście wszystko padło w punkcie szybkiego podejścia. 

Bo my to tak wolno podchodzimy. Pod przełęczą Mylną byłyśmy po południu i trochę przestraszone oglądniętymi wcześniej filmikami na yt, zrezygnowałyśmy. Drugie, przebiegłe, też padło w tym punkcie. Tu chciałyśmy być sprytne. Obniżyłyśmy nasze standardy oszczędności i prawdziwego łojanta, i z nieśmiałością zdecydowałyśmy się wjechać kolejką na Kasprowy. Szybka pobudka, wyjście o 6 i co? Dzień zapowiadał się piękny: lampa, ciepło, śnieg, idealna majówka. Do Kolejki na Kaspro kolejka ludzi. Szybki szacunek pozwolił stwierdzić, że na szczycie byłybyśmy w południe, a na to nie mogłyśmy sobie pozwolić. Zaczęłyśmy, więc podchodzić do Murowańca. I dalej nad Zielone Stawy.
 Widok na Halę Gąsienicową i Kościelec 

Podejście na przełęcz, a tam przewodnicy z klientami torują nam drogę :)

Z przejścia grani mamy mało fotek, takie byłyśmy zaaferowane. Nie wiem dlaczego tak wychodzi, zawsze się bardzo spieszymy, wcześnie wstajemy, idziemy jak najszybciej możemy, a i tak schodzi nam na to tak dużo czasu. I ze stresu nie robimy pełnej dokumentacji fotograficznej.

Krótka przerwa na herbe [fot. Iwonka]

Kawałek grani na Zadnim [fot. Iwonka]

Graniówkę zakończyłyśmy przepięknym zachodem słońca i fotką z artystycznym zacięciem. 
[fot. Iwonka]

Uf jeszcze tylko zejście, czy zdążymy na piwo w Murku? [fot. Iwonka]

Trochę złe (przeklinając, że "Już nigdy więcej żadnych graniówek!"), bardzo zmęczone doszłyśmy do naszego pokoju u przemiłych ludzi w Kuźnicach około północy. Radość z przejścia przyszła dopiero rano następnego dnia. 

Z konkretnych informacji, to na yt jest dostępny filmik z zimowego przejścia, gopro trochę przekłamuje, jednak wszytko jest zależne od warunków w konkretny dzień!  Myśmy były w maju, więc skała była całkiem dobrze odsłonięta i sucha. Na drodze jest kilka spitów, a my miałyśmy ze sobą zestaw pętli, kości i parę frendów. Asekurowałyśmy się jak przy wspinaniu. Szłyśmy w rakach, czekan czasem się przydawał. Największy problem był z budową stanowisk. Drogę można skrócić schodząc zaraz za Zadnim Kościelcem (tak zrobili przewodnicy). Korzystałyśmy z tego topo. 

W ramach przygotowań i zaznajamiania się ze skałą, dzień wcześniej wybrałyśmy się zdobyć Giewont :D A tam taka sytacja...
Szpilki na Giewoncie [fot. Iwonka]




 


Komentarze